Dubaj – część 4 – Deira i arabskie souki

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

☀️Zjednoczone Emiraty Arabskie – część czwarta – TRADYCYJNY ARABSKI HANDELEK☀️

💈🚙Dzisiaj pędzimy 20 km w drugą stronę wielkiego miasta. W stronę starych i mniej szklanych dzielnic wielkiego Dubaju!

🏬🌡Parkujemy w dzielnicy AL SEEF. Jeśli dajesz radę się przejść 15-20 min., to w takim zasięgu, w Dubaju, zawsze znajdziesz free parking. Nowoczesna dzielnica z aparthotelami nad zatoką, przechodzi najpierw w wymuskane targowisko dla turystów by się skończyć w indyjskim souku ze świątynią Shivy w samym środku. Uliczki są tu bardzo wąskie, ludzi niesamowite ilości. Nawet nie zauważyliśmy, że teraz prawie wszyscy są miejscowi. Chyba mają coś w rodzaju naszej Wielkanocy, bo co drugi ma w ręce przyozdobiony talerzyk z pokarmami. Wszyscy prą do świątyni. Kurczę, szkoda, że ani jednego zdjęcia nie zrobiłem w tym tłumie. Trochę się wystraszyliśmy. Magda przyśpieszyła kroku, żeby jak najszybciej wydostać się z tej ciasnoty, a ja pognałem za nią, żeby jej z oczu nie stracić. Przypomniały mi się filmy z Indianą Jonesem przepychającym się przez dziki tłum Hindusów.

🧞‍♀️👁Wychodzimy z małych Indii. Nawet nie wiedziałem, że na Półwyspie Arabskim, w Dubaju będzie cała dzielnica zamieszkana przez społeczność hinduską. 

👀🏰Próbujemy znaleźć najstarszy budynek Dubaju – FORT AL FAHIDI. Okazuje się, że to cała mini dzielnica. Nie mam pojęcia, czy te budynki rzeczywiście są stare. Wyglądają jakby były nowe ale stylizowane na tradycyjne. Chyba się tego nie dowiem. W samym centrum jest Muzeum Historii Dubaju. Nie korzystamy – muzea nie są w naszym typie. Przed budynkiem, na dziedzińcu są porozstawiane drewniane łodzie. 

🛶🚥Niedaleko, na brzegu zatoki, znajdujemy przystań tradycyjnych “taksówek” wodnych. Za jednego dirhama (1 AED = 1,12 PLN) możesz się przeprawić na drugą stronę zatoki dubajskiej, do starej, handlowej dzielnicy DEIRA.

🎎✨️Po drugiej stronie już normalny, arabski, wielkomiejski souk. Sklepy, stoiska, zaczepianie, zapraszanie. Souk perfum, to po prostu drogeria obok drogerii – nic ciekawego. Znajdujemy souk ze złotem. Wszędzie błyskotki i błyskoty. Ozdoby na wystawach od małych pierścionków, po wielkie napierśnice, które bardziej przypominają rycerskie zbroje niż coś w co się można wystroić. Przysiadamy na ławeczce. Magdalena pyta, czy wiem gdzie można zobaczyć ten największy na świecie pierścionek. Podnosimy wzrok i okazało się, że wybraliśmy ławkę dokładnie naprzeciwko. Z witryny sklepu spogląda na na nas wielkie oko umocowane na złotym okręgu. Pod spodem tabliczka informująca, że ten oto pierścień jest rekordem Guinessa (prawie 64 kg wagi 24 karatowego złota i kamieni szlachetnych). Nie wiem po co komu takie cacko, chyba tylko po to, żeby wpisać do Księgi Rekordów. Taka ludzka natura, wszyscy chcą być najlepsi i najwięksi (ja też…)

🫕🍲🥘Dopiero souk z przyprawami robi wrażenie, starego i klimatycznego. Przyprawy powystawiane w misach, na zewnątrz, przed sklepami (przy złocie, a nawet przy perfumach niemożliwe). Sprzedawcy w tradycyjnych sutannowych strojach, z arafatkami na głowach. Robi się naprawdę klimatycznie. Nagabywanie i zaczepianie intensywnieje z każdą chwilą. Wszyscy chcą mi opchnąć viagrę. W sumie to nie wiem, czy się na nich nie obrazić. Z drugiej strony – wołają na mnie “Hey Professor!” – co mi trochę poprawia humor. Może wyglądam im na impotenta, ale przynajmniej mądrego… Wchodzimy do sklepiku. Magdalena chce kupić daktyle i kurkumę. Jak już wejdziesz to nie wyjdziesz prędko. Nie da się tak „poproszę kurkumę i ile płacę”. Jest cały rytuał próbowania, wąchania, proponowania, targowania. Jak już udało nam się zapłacić, to jeszcze na koniec kolega sklepikarz proponuje viagrę (a jakże!!!), a jak nie, to chociaż może jakąś małą torebkę Gucciego, co? Very good copy – dodaje z wielkim uśmiechem… Pamiętam z filmu “Dom Gucci”, że oni sami robili podróbki swoich wyrobów, żeby zarabiać i na oryginałach i na kopiach. Jeżeli ta kopia miałaby być od nich, to może i było warto. Nie sprawdzamy i jakoś się wyrywamy.

🏺🍽🥘Wychodzimy z DEIRY, jesteśmy trochę wyczerpani tymi interakcjami z panami Arabami. Przepływamy kanał zatoki z powrotem (znów za 1 dirhama) i wreszcie jemy kolację w przeuroczym ARABIAN TEA HOUSE. Niech Cię nie zwiedzie nazwa. Tu naprawdę można dobrze zjeść, a nie tylko wypić herbatę. Magdalena znalazła tę knajpę (dzięki Google, że masz tam w sobie zawsze jakieś opinie) w dzielnicy AL FAHIDI, tej ponoć najstarszej w Dubaju, co chyba wcale nie znaczy, że starej…

🏗📸🏺Jutro wyjeżdżamy z Dubaju! Mamy w planie jeszcze Wielki Meczet Szejka Zajida w Abu Dhabi. Widziałem zdjęcia w Internecie – może być niesamowicie…

Na koniec kilka spostrzeżeń:

  1. Po pierwsze w Dubaju jest ekstremalnie czysto. Nie ma nawet papierka leżącego gdziekolwiek. W starej dzielnicy jest oczywiście mniej błyszcząco, ale równie porządnie. 
  2. Po drugie. Dubaj wyprzedził Europę pod względem niepłatnych, publicznych toalet. Nie ma zakamarów śmierdzących moczem, bo każdy ma gdzie wygodnie załatwić swoje potrzeby. Toalety są również czyściutkie. Bo w każdej jest obsługa i czyści wszystko na bieżąco. 
  3. Po trzecie: nie słychać tu prawie w ogóle języka arabskiego. Mam wrażenie, że nawet między sobą rozmawiają po angielsku. 
  4. Po czwarte: za paliwo zapłacisz tutaj, co raczej zrozumiałe, połowę europejskiej ceny. 
  5. A po piąte, co ciekawe, samochody w wypożyczalniach są raczej stare i wyeksploatowane (nie tylko nasz, ale większość, które zidentyfikowałem po sieciowych naklejkach na szybach). Wydawałoby się to raczej niemożliwe w bogatych Emiratach, ale jednak. Tak samo na ulicach. Owszem, od czasu do czasu można spotkać wypasioną brykę za pierdyriald, ale 99% samochodów to zwykłe klasy średnie. 

✨️🍀Pozdrawiam serdecznie! Wojt Cz🥀

Dodaj komentarz

Ostatnio dodane


Obserwuj mnie w Social mediach!

„Ciasto Marchewkowe i Kawa”