ISLANDIA – ZWIERZAKI
Islandia jest tak bardzo niezwykła dla przeciętnego europejskiego turysty, że trudno opowiedzieć wszystkie wrażenia tamtejszej wizyty. Jakby zapytać czego Islandia nie ma, a właściwie czego ma bardzo mało, to chyba drzew. Wiadomo: dobry budulec, kiedyś pewnie jedyny i to zarówno dla budynków jak dla, na przykład, łodzi, bo co jak co, ale łodzie na Islandii zawsze były i będą potrzebne.
Pewnie mi się zdarzy jeszcze tu wrócić w swoich wspominkach i podróżniczym bajaniu, opowiedzieć o wodospadach, wulkanach, lodowcach, oceanie, bazalcie, wszechobecnym naturalnym „ogrzewaniu podłogowym”. Wszystko tutaj tak niesamowicie się przeplata, że podczas tygodniowej wycieczki można zebrać wrażeń jakby pobyt trwał ze dwa albo trzy miesiące. No i po zorzę polarną wrócę tu na pewno…
Dziś trochę o tutejszych zwierzakach… Dziś taki dzień, że przemówię w ich imieniu ludzkim głosem…
Dziwne, ale o maskonurach (Maskonur zwyczajny [Fratercula arctica]) dowiedziałem się dopiero na miejscu. Przygotowywałem się do tej wycieczki ale chyba do fauny nie doszedłem, bo przecież wszędzie, przy okazji Islandii wręcz trąbią o tych kolorowych ptaszkach. Ja bym je nazwał pingwino-papugi. Jak stoją i gdyby były większe, to przy odrobinie dobrej woli można znaleźć podobieństwo do pingwinów, no ale dziób i kolory są ewidentnie papuzie. W maju, kiedy odkrywaliśmy tą cudowną krainę, maskonury akurat mają okres lęgowy i wcale nie tak łatwo je znaleźć i obserwować. Wycieczki podglądaczy, co całkiem słuszne, nie są w tym czasie organizowane. My mieliśmy szczęście je zobaczyć dzięki wpisowi w jakimś blogu podróżniczym i wskazówkom tam zawartym, które dokładnie kierowały w miejsce jednej z kolonii lęgowych. Islandia słynie ze świetnej infrastruktury turystycznej (nie mylić bazą hotelową, która akurat nie jest najlepsza i najtańsza…), więc na terenie takiej kolonii są specjalne „czatownie”, z których można spokojnie i bezpiecznie dla ptaków, sobie je obserwować. Wrażenie cudowne, nawet nie wiadomo kiedy minęło dwie godziny, w ciszy i w szepczących nawoływaniach „zobacz, tu się pokazał… tam!, tam jest… o kurczę, a tu zobacz jak bliziutko…” (kurczęcia oczywiście nigdzie tam nie było). No a potem z Wikipedii dowiedziałem się jeszcze, że te małe papugowate stwory świetnie nurkują, nawet na 60m. No i że mają fluoroscencyjne dzioby. Wyobrażacie sobie nurkujące papugi ze świecącymi dziobami…???
O wielorybach (Humbak, Długopłetwiec oceaniczny [Megaptera novaeangliae]) słyszałem wcześniej i o tzw. Whales Trips, ale się nie wybierałem. Opinie były różne, podobno nawet 2 z każdych 3ch rejsów nie owocują niczym. Szczęśliwie jedna z młodszych towarzyszek naszej wycieczki się uparła i wydaliśmy jakieś kosmiczno-astronomiczne sumy, żeby znaleźć się na wielorybniczej łodzi. Wrażenie jak wielka ryba wynurza się tuż obok Ciebie jest śmieszne i straszne (jak mówią Rosjanie). Od razu przypomniały mi się bajki z dzieciństwa „Pan Maluśkiewicz”, czy „Pinokio”, gdzie bohater ląduje w brzuchu wieloryba. Ten, który płynął obok naszej łodzi aż tak duży nie był, ale i tak robił wrażenie. Niestety każde ujęcie jest trochę spóźnione i zwykle na zdjęciu widać już tylko ogon. Zauważyłem potem jednak, że wszyscy tak mają… No i te dźwięki, „pieśni” wielorybów – dziwne gardłowe, kojarzące się trochę z horrorami, wydobywające się jakby zza jakiejś grubej zasłony, w dość wysokich rejestrach, płaczliwe jakby, rzewne… Humbaki są samotnikami podobno, więc ten się nami szybko nacieszył i odpłynął, w toń…, za horyzont…, czy gdzie tam się mu spodobało, cały ocean ma dla siebie przecież…
Owce (Owca domowa [Ovis aries]) to normalność. Są wszędzie. Islandzka odmiana podobno jest wyjątkowo odporna na warunki atmosferyczne. Zresztą czego się można spodziewać po odmianie sprowadzonej na wyspę przez twardzieli Wikingów. Jej wełna jest gruba i nieprzemakalna. Kiedyś wytwarzano z nich z niej sukno zwane vadmal, które było materiałem na ubrania, bieliznę pościelową, żagle, a nawet bandaże. Dzisiaj robi się z niej głównie przepiękne, wzorzyste swetry. Kolory swetrów są naturalne, a nie farbowane i co ciekawe swetry podobno są również nieprzemakalne?! Jadąc wokół wyspy ciągle napotyka się większe lub mniejsze skupiska owiec. Merdanie ogonkami przez małe podczas ssania matki przykuwa uwagę i jest przezabawne. Wyobraźnia podpowiada, że małe uruchamiają jakąś pompkę w sobie, która obawia się kręcącym ogonkiem, aż przychodzi na myśl, czy jakby ktoś tym ogonkiem z zewnątrz kręcił, to czy efektem byłoby ssanie… J
Konie [Koń domowy [Equus caballus]), czy ktoś słyszał, że jest rasa konia typowa dla Islandii. O koniach czystej krwi arabskiej – tak…, ale o islandzkiej?? A jest chyba dokładnie jak przy Arabach, albo nawet bardziej. Islandczycy zakazali importu, albo przywożenia jakichkolwiek koni na wyspę, żeby zachować czystość rasy. Mało tego, jak koń raz opuści wyspę, to nie ma na nią powrotu, także rasa konia islandzkiego jest chyba najczystsza na świecie… i tak od 800 lat już. Dlaczego tak jest, z jakiego powodu – najlepiej zacytować Juliusza Verne’a z Podróży do Wnętrza Ziemi, która początek ma właśnie na Islandii „Żadne zwierzę nie przewyższa inteligencją islandzkiego konia; nic nie zdoła go zatrzymać – ani śniegi i burze, ani bezdroża, ani skały i lodowce. Jest śmiały, niewymagający i pewny siebie. Nie czyni fałszywego kroku, zawsze zareaguje właściwie. Niech tylko trafi się jakaś rzeka, jakiś fiord do przebycia – a trafi się na pewno – wtedy zobaczysz, jak rzuci się do wody bez chwili wahania, niczym amfibia, i dotrze do przeciwległego brzegu”. Trochę literacko patetyczne, ale fajne. Biegają wolno, swoimi innymi chodami (oprócz kłusu, stępa, galopu występuje tu podobno jakiś inochód), skubią, znów biegają, pewnie są jakoś znaczone i do kogoś należą (jak owce przecież), ale zupełnie tego nie widać.
Ciekawe tylko, że reniferów nie ma…, ani jednego…
Pozdrawiam słonecznie-chmurnie Wojt Cz