Amerykańska przygoda – rozdział 14 – LOS ANGELES
📽MIASTO ZE SNÓW! Niepisana stolica Kaliforni (oficjalną jest Sacramento) Centrum ŚWIATOWEGO FILMU Miasto bogaczy, ale też miasto bezdomnych.
📽⛽️Przypominają mi się “GRONA GNIEWU” Steinbacka. Zubożała rodzina z północnego Illinois przeprawia się Drogą 66 do mitycznej, mlekiem i miodem płynącej, Kalifornii. Na miejscu okazuje się, że wielkie plantacje, pod słonecznym, kalifornijskim niebem, owszem są, ale pracy niestety już w nich nie ma, a nadmiar przybyszów jest tak ogromny, że stawki godzinowe spadły niemal do zera. Wyobrażenia roztrzaskują się o rzeczywistość na milion drobnych kawałków. Świat jest pełen takich mitycznych pułapek. Dzisiejsze L.A. również jest mityczną krainą ze snów. Ciągle przyjeżdżają tu tłumy widząc szansę na bogactwo i sławę. Tym razem w filmie! Ich marzenia też rozbryzgują się na bruku przed Dolby Theatre w Hollywood. Takiej ilości ludzi mieszkających w kartonach, na prowizorycznych posłaniach pod mostami, czy w bramach, ludzi którymi się chyba nikt nie interesuje, nie widziałem w całych Stanach…
🚘🛎Tej bezdomności oczywiście nie ujrzysz w samym Hollywood, Beverly Hills, czy w innych luksusowych dzielnicach L.A. Na zboczach wzgórza z napisem Hollywood jest eleganckie osiedle miejscowej klasy średniej. Celowo używam słowa “miejscowej”, ponieważ nie mam większego pojęcia, czy tutejsza klasa średnia jest jednocześnie klasą wyższą w innych częściach kraju, ale podejrzewam, że tak! Mogę z całą pewnością stwierdzić, że benzyna w L.A. jest połowę droższa niż w Arizonie, Utah czy Nevadzie. Wracając do Hollywood – nikt nie pozwoliłby sobie na to, żeby w gąszczu wąskich uliczek, z przyzwoitymi domkami pałętali się bezdomni…
🛎🛑To samo w Beverly Hills, które mojemu pokoleniu kojarzy się z młodzieżowym serialem “Beverly Hills 90210”. W serialu, emitowanym w latach 90-tych, nie było widać tych szerokich ulic z ogromnymi posiadłościami poukrywanymi za wielkimi żywopłotami, że aż strach wjeżdżać pomiędzy te drzewa zwykłym samochodem. Strach, to może za duże słowo, ale poczucie, że się jest w niewłaściwym miejscu, albo na za wysokim stołku, na pewno… W serialu byli Brenda, Steve, Dylan, Kelly czy Brandon, normalni chłopcy i dziewczęta i ich przygody związane z nauką w miejscowym college’u. Nie widziałem tam blichtru i bogactwa, ale może wtedy nie zwracałem na to uwagi. Zdjęcie pod tablicą “BEVERLY HILLS” zrobione i trzeba jechać dalej…
🛑🛑Kilka przecznic w kierunku Santa Monica, znajdujemy typowo amerykańskie dziwadło. Ściana pomalowana na różowo! Zwykły butik z ciuchami – sklep Paul Smith i jego boczna ściana w kolorze PINK! I tłumy ludzi parkujące wkoło, żeby zrobić sobie zdjęcie na różowym tle. Zwykły kwadratowy budynek, nic nadzwyczajnego, przy jednej z głównych ulic, a taki szał! Wystarczyło pewnie, że ktoś zamieścił na Instagramie zdjęcie na takim nietypowym tle, żeby znaleźć dziesiątki naśladowców, które potem ewoluowały w setki i tysiące. Niewiarygodne! A my wśród tych naśladowców, tym bardziej niewiarygodne! Przypomina mi się opowiastka o pingwinach maszerujących po lodowcu, gdy jeden, przez przypadek, się poślizgnie, zjedzie kilka metrów niżej, to zaraz ustawia się kolejka ptaków, bo każdy chce spróbować zjechać świetną ślizgawką. Mało tego, ten pierwszy, widząc kolejkę pobratymców, staje na jej końcu, bo jak jest kolejka to pewnie jakaś atrakcja na jej końcu. Pewnie słysząc o pingwinach, uśmiechniesz się i pomyślisz coś o ich niskiej inteligencji, a jadąc do L.A. nie widzisz nic niestosownego fotografując się pod Pink Wall…
📽🥸📷W Los Angeles znajdują się wszystkie słynne studia filmowe, a Warner Brothers czy Universal zapraszają do zwiedzania. Nie mamy czasu (i pieniędzy) na oba, więc decydujemy się na Warnera. Później trochę żałujemy, bo Universal to podobno wielki park rozrywki z rollercoasterami i innymi atrakcjami przez które masz możliwość niemal uczestniczyć w niektórych scenach z filmów! U braci Warnerów jest spokojniej. Po prostu chodzisz i oglądasz pomieszczenia w których nagrywano “Przyjaciół”, “Harrego Pottera”, “Batmana”. Możesz wejść na scenę słynnego Talk Show, potrzymać w rękach prawdziwego Oscara, czy pochodzić po skwerze grającym w wielu filmach, o różnych porach roku, tylko liście na okolicznych drzewach trzeba było przyprószyć sztucznym śniegiem, lub nie…
🚘🧋🌅Na zachód słońca jedziemy do Santa Monica. To osobne miasteczko, zupełnie jak sąsiadujące Venice, oba niezwiązane z administracyjnie z L.A., jednak wszyscy mieszkańcy Miasta, chcą uważać plaże należące do wyżej wymienionych, za swoje. W Santa Monica jest molo pełne budek z pamiątkami, fast foodami, jest rollercoaster, koło młyńskie (atmosfera zupełnie jak w Zakopanem na Krupówkach lub w Pobierowie przy głównym deptaku), jest też znak informujący, że właśnie TU kończy się słynna, historyczna DROGA 66. Tym samym spięliśmy klamrą oba krańce tej drogi, początek w Chicago w Illinois i koniec w Santa Monica w Kaliforni.
🌅🏙🏬Jeszcze spacer po Venice Beach, eleganckiej plaży po której kiedyś biegał Bruce Willis w jakimś śmiesznym filmie. Zachód słońca, a po zachodzie robi się ciemno! Czas jechać na lotnisko. To będzie już trzeci (ale nie ostatni) lot podczas tych wakacji! Wracamy na wschodnie wybrzeże, prosto do Nowego Jorku!
🍀Pozdrawiam serdecznie! Wojt Cz