Amerykańska Przygoda – rozdział 11 – SAN FRANCISCO
🌟SAN FRANCISCO W TRZY GODZINY!
🕤🚘Nasz super plan powoli daje nam w kość! Wybieraliśmy się za ocean z myślą, że być może już nigdy nie zrobimy tego powtórnie. Chcieliśmy zobaczyć jak najwięcej. Do planu weszły “ikony” USA, weszło ich dużo, ale siłą rzeczy niektóre możemy tylko z lekka powąchać. Tak właśnie jest z San Francisco, tym bardziej że podróżujący z nami nastolatek odkrywa, że w w sklepie Levisa w tym mieście jest bluza z obrazkiem z jakiegoś słynnego młodzieńczego serialu (przeklęty Internet i jego możliwości!). Nastolatek nie odpuszcza, żona nie odpuszcza, bo też by zajrzała do sklepu, nawet gdy jest to tylko Levi’s. Nie mam wyjścia, ustępuję, może też coś fajnego dla siebie znajdę. W końcu Levi’s to też w jakimś sensie amerykańska “ikona”…
🌁Ale do rzeczy! Do miasta wjeżdżamy przez BAY BRIDGE, czyli również przez Wyspę Skarbów (TREASURE ISLAND). Ten most to tak naprawdę pięciopasmowa autostrada! Pięciopasmowa w jednym kierunku! No i co z tego, kiedy spokój panujący na autostradach wewnątrz kraju gdzieś znika. Wjeżdżamy do stolicy rejonu wielkiego biznesu, miasta freaków, wizjonerów i różnych innych dziwaków. Skrupulatne, amerykańskie przestrzeganie przepisów dotyczących prędkości znika gdzieś za nami. Również za nami pozostaje kultura i spokój drogowy. Co chwilę ktoś wyprzedza w wariacki sposób, albo wpycha się niespodziewanie przed maskę!
🏬🛶Po zakupach zjeżdżamy na sam dół MIASTA NA WZGÓRZACH do FISHERMAN’S WHARF. Port rybacki dalej jest “rybacki” w pełnym tego słowa znaczeniu! Kutry rybaków dalej stanowią większość z zacumowanych w przystani łodzi, mimo to gdzieniegdzie widać luksusowy jacht. Wzdłuż portu ciągnie się teatr kuglarzy, żebraków, przebierańców i innych dziwnych, którzy próbują zarobić na chleb na ulicy…
🏙🌇Znajdujemy miejsce na płatnym parkingu i biegniemy w stronę COIT TOWER. W końcu stamtąd widać całe miasto! Wieża jest niepozorna, stoi na niewielkim wzgórzu i nie wygląda jak dobry punkt widokowy. No właśnie, nie wygląda, a jest punktem doskonałym! Wszystko stamtąd widać. Zarówno BAY BRIDGE jak i GOLDEN GATE BRIDGE i wszystko co pomiędzy nimi, czyli całą Zatokę San Francisco wraz z dwiema słynnymi wyspami: TREASURE ISLAND (usypaną sztucznie jak, nie przymierzając, w Dubaju) i ALCATRAZ ISLAND (któż nie słyszał o słynnym na cały świat więzieniu, rozsławionym przez Clinta Eastwooda, aktora grającego uciekiniera z najbardziej w Ameryce strzeżonego fortu). W San Francisco też jest wysokościowe City, które możesz sobie zobaczyć w całej krasie, z COIT TOWER. Nie jest ono tak rozległe i imponujące jak w innych amerykańskich miastach, ale jest! Nie ma się co dziwić, że jest skromne, w końcu cały technologiczny biznes kwitnie w pobliskim PALO ALTO i całej okolicy zwanej DOLINĄ KRZEMOWĄ (SILICON VALLEY). Na COIT TOWER próbują się dostać tłumy ludzi. Kolejka w której czekaliśmy ponad godzinę (podobno to żaden wynik) nie była największą przyjemnością na świecie, ale było warto! Musisz uwierzyć na słowo…
🏙🏫Biegniemy w dół, słynnymi ulicami San Francisco z zaparkowanymi pod dużym kątem samochodami. Największą atrakcją jest zrobić zdjęcie, na którym, dzięki przekrzywieniu aparatu samochody stoją w poziomie, a pochylone są kamienice wzdłuż ulic. To tylko złudzenie widoczne na zdjęciu, ale efekt jest zaskakujący! Jak już mówimy o ULICACH SAN FRANCISCO, to naszym oczom ukazuje się słynna kręta uliczka, po której ścigają się samochody w wielu filmach. Widzimy tą uliczkę w oddali, na sąsiednim wzgórzu. Fotografujemy, nie mamy już czasu na kolejną wspinaczkę i oglądanie z bliska. Jeszcze biegniemy, po drodze do portu, zobaczyć słynne drewniane TRAMWAJE LINOWE, których główną atrakcją jest przejażdżka na podeście, na zewnątrz pojazdu.
🌉🌇Odbieramy samochód, płacimy za parking jakąś dziwnie wysoką cenę, ale to chyba dlatego, że w samym centrum miasta! Cena zwiększała się co kwadrans, a nie jak myśleliśmy na początku, co godzinę. Jedziemy wzdłuż zatoki, żeby zobaczyć słynny GOLDEN GATE BRIDGE z bliska (może nie całkiem z bliska, ale zawsze bliżej niż dalej). Most samobójców – tak go nazywają! Zawsze mnie ciekawiło, dlaczego nazywa się GOLDEN GATE, skoro jest czerwony. Okazało się, że GOLDEN GATE to cieśnina łącząca zatokę San Francisco z oceanem, a most po prostu przyjął jej nazwę. Pomalowany jest natomiast, na kolor najbardziej widoczny dla przepływających statków, zwłaszcza podczas często tu zalegających mgieł. Przejazd mostem jest płatny (tylko w kierunku miasta) i podobno koszt budowy zwrócił się już wielo-wielokrotnie, a sama eksploatacja i konserwacja nie wymaga dodatkowych nakładów!
🏙🌁🌇Ufff!!!! Możemy trochę odsapnąć na plaży nad zatoką! Spędziliśmy w mieście TRZY godziny (od wyjścia ze sklepu, do teraz)! To najbardziej intensywne, miejskie zwiedzanie jakiego dokonaliśmy w życiu. Jeszcze tylko kanapka popita dietetyczną colą (jakżesz amerykańskie jedzenie), jeszcze rzut oka na relaksujących się rowerowo i spacerowo miejscowych mieszczuchów, i jedziemy dalej! Ruszamy na podbój słynnej amerykańskiej drogi nr 1, łączącej nad oceanem dwa wielkie miasta: SAN FRANCISCO i LOS ANGELES. Podobno widoki są niebagatelne, więc pora ruszać – już późne popołudnie, a trzeba coś pooglądać zanim się ściemni…
🍀Pozdrawiam serdecznie! Wojt Cz