ZAKYNTHOS I KEFALONIA

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin

🇬🇷GRECJA – WYSPY JOŃSKIE⛴️

🌇GWARNA ZAKYNTHOS I SPOKOJNA KEFALONIA!🌄

❗️WSZYSTKIE POLECAJKI I ATRAKCJE NA KOŃCU ARTYKUŁU!

♎️Heptanesos. Siedem Wysp. Albo bardziej znana nazwa: Wyspy Jońskie. Ładnie brzmi nazwa Siedem Wysp. Kefalonia, Corfu, Itaka, Lefkada, Kithira, Paksos i Zakynthos. Okazuje się, że po tej wycieczce tylko jedna pozostanie mi nieznana: Kithira, ale ona leży daleko od pozostałych, gdzieś u południowych brzegów Peloponezu.

♊️Greckie wyspy nie kojarzą się z burzliwą historią, chociaż na Morzu Śródziemnym zawsze był „kocioł” i wszelkie nacje walczyły o każdy skrawek ziemi. Każdy chciał mieć gdzieś tutaj jakiś port, jakieś magazyny, jakiś punkt przeładunkowy na szlaku handlowym. Kto tu nie panował na tych siedmiu wysepkach jakoś razem połączonych w jedno królestwo. Sycylianie, Wenecjanie, Turcy, ba nawet Rosjanie, Włosi, Niemcy, a na końcu oczywiście Brytyjczycy mieli tu też swój protektorat. 

♍️Ale mniejsza z tym, bo dzisiaj wyspy greckie mają jeden wspólny protektorat: ROMANTYCZNO-TURYSTYCZNY. Przyjeżdżasz tu wyłącznie dla pięknych plaż, ciepłego, przejrzystego morza, małych, rodzinnych tawern z drewnianymi, kolorowymi krzesłami. To tutaj są najpiękniejsze zachody słońca (wschody pewnie też, ale kto je ogląda, po długich i upojnych nocach), błękitne jaskinie, skaliste klify, grające cykady, małe cerkiewki z płaskimi dzwonnicami i takie tam. A i jeszcze ludzie, taniec czy muzyka, no i dobre, proste jedzenie. Słowem „chill” bez końca. 

♒️Nasz dzisiejszy cel ZAKYNTHOS słynie przede wszystkim z ZATOKI WRAKU. Późniejsza KEFALONIA, to podobno oaza spokoju, na życzenie mieszkańców pozbawiona dużego ruchu turystycznego. Ciekawe jak będzie? Co się wydarzy? A może nic – i to „nic” będzie największą przygodą.

♌️Dzisiaj lecimy z Wiednia. Śniadanie w Ołomuńcu jak dwa tygodnie temu (Kafe Mahler chyba wejdzie do stałego punktu programu na tej trasie). Ciekawe… świat tak się skurczył, że lot z Wiednia nie jest ani trochę bardziej dziwny niż ten z Wrocławia czy z Warszawy. Fajnie…

😉No to zaczynamy!

🌊DZIEŃ PIERWSZY

🌊No i ZONG! Pierwszy raz od bardzo długiego czasu ZONG! Od dzisiaj (sobota) mamy opłaconą rezerwację na Kefalonii, ale pogoda nie sprzyja, ma być wietrznie i niestety wszystkie promy są odwołane. Jedyna dostępna droga prowadzi przez KYLINI, a to na stałym lądzie. Nie wolno nam tamtędy transportować wypożyczonego samochodu. Ubezpieczenie obejmuje tylko transport bezpośredni, pomiędzy wyspami. Możemy na własne ryzyko, ale… No i kupujemy bilety na niedzielę, a wtedy dzwoni kobieta z wypożyczalni, że jest “permission via Kyllini”. Grecja w pełni…

🌊Nieeee, to nie zachwiało mojej wielkiej miłości do tego kraju. Absolutnie! Dość powiedzieć, że już sam zapach tutejszego powietrza, który poczułem wczoraj po opuszczeniu lotniska, przywodzi na myśl same błogie chwile… A to powyżej, no cóż, bo to raz w życiu zmieniłem plany za dodatkowe 50 euro?!

🌊Po drugie sam okazałem się trochę Grekiem, bo zapomniałem z domu przewodnika po tutejszych wyspach, który otrzymałem od ukochanego syna na urodziny. Zarąbiście… no to siedzę z nosem w telefonie i rozczajam co i jak…

🌊Jak jechałem do sklepu po śniadanie, widziałem śliczną (na grecki sposób oczywiście) PORTO FINO CAFE. Nalegam na Magdalenkę, żebyśmy wypili tam kawę. Właściwie nie wiem, czy więcej czasu spędzam pijąc cappuccino, czy biegając i robiąc foty w tym rozgardiaszu. Właścicielka pyta, czy wyślę jej jakieś zdjęcia. A co mi tam? Pewnie, że wyślę, niech tylko da maila.

🌊Mam ochotę zobaczyć ARGASSI BRIDGE. To rzymski most. Dziwne, bo ustawiony równolegle do brzegu i z niczym nie połączony. Taki kawałek muru omywany przez fale. Niestety mijam go, bo telefon da się przymocować w samochodzie tylko z lewej strony. Nie jestem przyzwyczajony, żeby w tą stronę patrzeć  na nawigację… i przejechałem, ale nie ma złego, bo dwa kilometry dalej jest wjazd na górę SKOPOS. Skręcamy w serpentynową drogę, ale asfalt się kończy i Pierwsza Połowa nalega, żeby przestać jechać. Parkujemy na kamienistym poboczu i idziemy kawałek. Potem jeszcze jeden, a za zakrętem znów następny… I tak docieramy na szczyt całkiem sporego wzniesienia na wyspie. Prawie 3 km dość ostro pod górę…

🌊Warto było bo… widoki wiadomo, z góry zawsze jakieś inne i chyba lepsze niż z dołu, ale tu jest jeszcze jedna atrakcja: MONASTERY PANAGIA SKOPIOTISSA. Nazwa wielka, ale kościółek mały, cudny i mistyczny. Otwarty, a w środku wieje tajemnicami wielkiej wiary. Skromnie, ale potężnie…

🌊Miała być krótka wycieczka, a zrobiło się kilka godzin. Jesteśmy głodni jak nieboskie stworzenia po dwustuletnim wygnaniu, więc gnamy do jadłodajni. Mostu w morzu jednak nie odpuszczamy, ale szybko nam z nim idzie. Zdjęcia wychodzą ładne, ale atrakcja nie jest za bardzo atrakcyjna.

🌊Wczoraj, tak naprędce ten dzisiejszy dodatkowy nocleg obczajaliśmy, a kierowaliśmy się głównie ceną i bliskością dobrej knajpy. No to pędzimy! ZAKYNTHOS nie jest duża, ale i tak te pół godziny jazdy, w wielkim głodzie trwa i trwa… To był dobry wybór. Miła pani kelnereczka przyniosła półmisek tak wielki, że ledwie go doniosła do naszego stolika. W Grecji naprawdę można poćwiczyć wszystkie sybaryckie ciągoty…

🌊Na koniec wylądowaliśmy (oczywiście!) na plaży. Magdalena zażywa kąpieli słonecznej, a ja morskiej… A co się wydarzy wieczorem, nie opowiem, bo jeszcze się nie przydarzyło…

🌊Do zobaczenia jutro (mam nadzieję) na promie (jak go znów nie odwołają)…

⛱️DZIEŃ DRUGI

⛱️O wczorajszym wieczorze mogę powiedzieć tyle. Poszliśmy do knajpeczki, ja zamówiłem grecką sałatkę, a Magdalena chciała być jeszcze bardziej “fit” i pyta kelnera:

  • I’d like to order something really small! 
  • Ouzo? – pyta kelner.
  • …yyyy something really small to eat… – precyzyjne Pierwsza.
  • Oh I’m afraid it’s rather impossible here… – odpowiada z zakłopotaną miną kelner. 

A poza tym wiatr oszalał i ciągle mam zmartwienie, czy my w tym roku odwiedzimy Kefalonię. Uspokoił się dopiero po północy, więc jest szansa…

⛱️W porcie Agios Nikolaos nie ma żywej duszy. Dopiero za chwilę pojawia się niewielki biały bus z napisem „TICKET OFFICE”, a za nim ściągają inne samochody. Tak się to po grecku odbywa, a my po prostu przyjechaliśmy za wcześnie. Kto by w Grecji przyjeżdżał 45 min przed planowanym wypłynięciem. Tylko my! Gdyby Austria miała dostęp do morza, to samochody stałyby w równym rzędzie, w jednakowych odległościach od siebie, na dwie godziny przed jakimkolwiek widocznym ruchem na nabrzeżu, ale tutaj spokojnie jak na wojnie. Dobrze jednak, że ta cała sytuacja z wczorajszym odwołaniem promów zmusiła nas do wcześniejszego zakupu biletów. Samochody upychane „na żyletki”, a i tak nie wszystkie się zmieściły. Piesi pasażerowie bez problemu by jeszcze weszli, ale samochody „ni hu hu”. 

⛱️Po półtora godzinnym rejsie stawiamy nogi (właściwie koła) na kolejnej w naszej karierze, wyspie greckiej i jońskiej jednocześnie. Dzisiaj chcemy wychillować. Nie mamy szeroko zakrojonych planów. Nasz pensjonat przyjmie nas od czternastej, więc tylko jedną plażę odwiedzamy. PARALIA PETANI, cudowna zatoczka, skrawek piasku w kształcie księżyca pomiędzy klifiwymi brzegami  z ostrymi skałami na skrajnych końcach. A fale biją ogromne o te skały, że aż dzwoni. Musi tu być cudowny zachód słońca, ale nie wiem czy uda nam się przyjechać. Tyle rzeczy do zobaczenia, poza tym chillowanie, a jeden dzień nam uciekł.

⛱️Nasz pensjonacik MEZZAO to mini raj. Totalne zapupie urządzone z rustykalnym smakiem. Basenik jest, czajnik jest, więc będzie kawa. Pływanie, opalanie i chillowanie w pełni. Kilka godzin później znów zaspokajamy sybaryckie żądze w polecanej przez właścicielkę CAPTAIN NIKOLAS FAMILY TAVERN. Tak tu jest. Jedna pani drugiej pani, a biznes się kręci. Tylko żadnej skuchy nie ma. Wszystko na najwyższym poziomie, a ceny bardziej niż przyzwoite.

⛱️I jeszcze oglądamy pierwszy wyspiarski zachód słońca. Pani kelnerko-właścicielka kieruje nas pod latarnię (GEROGOMPOS LIGHTHOUSE), mówi że tam będzie najjaśniej (chyba tylko w Grecji). Jedziemy po tej naszej wsi spokojnej, wsi wesołej, oglądamy sielskie krajobrazy, a dzień się kończy pięknym zanurzeniem czerwonej kuli w niebieskiej wodzie. Wracamy, a kępki kwitnącego tymianku fioletowieją jeszcze bardziej za naszymi plecami. Wszystko dobre, co się dobrze kończy…

🌞DZIEŃ TRZECI

🌞Niezbyt wczesna pobudka, pyszne śniadanko (tak, był grecki jogurt z miodem, jak zawsze), chwila leżakowania i start. Trzeba jechać, pomimo że Pierwsza Połowa jest niezaspokojona słonecznie.

🌞Na pierwszy strzał wybieramy JASKINIĘ MELISSANI. Podziemne jeziorko słodkowodne, po wschodniej stronie wyspy. Odkryto je gdy zawalił się strop jaskini i do środka wpadło światło, które razem z granatowo-turkusową wodą i brązowymi ścianami tworzy całą paletę barw, podświetleń i zdobień.

🌞Czas na lunch, a jak lunch to trzeba jechać do ASSOS, sztandarowej atrakcji całej wyspy. Malutkie miasteczko na przesmyku do kolejnego półwyspu, na którym z kolei dumnie stoi wenecjański, średniowieczny zamek. Miasteczko turystyczne, a w takim (wiadomo) zwykle się nie znajdzie czegoś wybitnego do zjedzenia. Jak wszędzie w takich miejscach myślą (i co gorsza mają rację), że przyjdzie turysta i zje cokolwiek, a wracać nie zamierza. Na szczęście w Grecji nie znajdziesz jakichś poważnych porażek kulinarnych, więc to „byle co” nie było takie najgorsze. 

🌞Droga na ZAMEK ASSOS jest warta grzechu. Zaczyna się złota godzina. Skały stają się wyraźnie żółto-pomarańczowe, a woda granatowieje, zieleń zielenieje jeszcze bardziej, a niektóre suche drzewa odcinają się swoim brązem na tle tej soczystej zieleni niezwykle ekstremalnie. Na szczycie zamkowego wzgórza widok wspaniały, zwłaszcza gdy spojrzysz ze słońcem. Pomarańczowo-zielone pazury lądu wcinają się w granatowo-lazurową wodę i tak aż po horyzont. Nie wiem czy zniesiesz ten nadmiar słodyczy, ale co zrobić, czasem trzeba się zasłodzić i już.

🌞PLAŻA MYRTOS jest za to mocno przereklamowana. Duża jest, piasek jest biały, żwirek na brzegu i owszem, ale całość jakoś się nie komponuje. Białe, surowe skały dookoła sprawiają wrażenie jakbyśmy byli otoczeni jakimś industrialnym betonem. Zażywam jednak kąpieli. Lubię wyporność mórz śródziemnomorskich, prawie przypomina tą z Morza Martwego… prawie…

🌞Jeszcze jedna plaża, nazywa się krótko: XI. Słynie z pomarańczowego piasku. Podobno tuż przed zachodem słońca wygląda najlepiej. Pędzimy i znów spędzamy godzinę w samochodzie. Niestety plaża już jest w cieniu. Gdzieniegdzie tylko prześwitują promienie słoneczne. Podobno tutejszy piasek może służyć za glinkę do obkładania ciała. Poprawia cerę niesamowicie. Nie korzystamy bo temperatura spadła do 25 stopni, a w Grecji to za chłodno na kąpiel. Widzieliśmy kiedyś Greka (na innej wyspie) paradującego w kurtce puchowej, w takiej temperaturze.

🌞Na koniec znowu lądujemy na naszej wsi u KAPITANA NIKOLASA (właściwie u kapitanki).  Trzeba się posilić po takim długim dniu, a takie rzeczy należy zrobić w sprawdzonym miejscu. 

🍀DZIEŃ CZWARTY

🍀No i jak wygląda ta cała Kefalonia na tle innych wysepek? Jest zielona! Od zachodu, gdzie brzegi są wysokie, białe zęby skał wchodzą bezpośrednio w wodę, a od wschodu, gdzie wybrzeże jest łagodne, zieleń styka się z wodą niemalże bez plaży. Od zachodu wysokie klify ze złotymi zatokami, od wschodu wygląda prawie jak jezioro pozarastane tatarakiem.

🍀Kiedy ustalaliśmy cel wycieczki, ZAKYNTHOS był wiadomy, bo tu jest połączenie lotnicze, ale druga wyspa nie była taka oczywista. Nie było nawet pewne czy plan obejmie jakąkolwiek drugą wyspę. Kefalonia zachęciła nas, bo jest opisywana jako cicha i spokojna. Wręcz gdzieś znalazłem zdanie, że „skutecznie  broni się przed masowym ruchem turystycznym”. Tymczasem ona broni się przede wszystkim tym, że nie ma tu wielu spektakularnych atrakcji, tak jak na ZAKYNTHOS. Tak po prostu – wsi spokojna, wsi wesoła…, nie ma wielu ludzi, nie ma dużych hoteli, mało jest nawet sklepów z pamiątkami.

🍀A co jest? Spokój jest, sielskość jest, ptaki rankami śpiewają, ludzie przemili (ale to nie wyjątek wśród greckich wyspiarzy), jedzenie przepyszne. Gdybym miał wybór: lecieć z biura do jakiegoś molochu z basenem lub prywatnie na Kefalonię – wybór byłby oczywisty. Nasz pensjonacik MEZZAO to raj. Pięknie urządzony, małe pokoiki z tarasami w zielonym ogrodzie. W tle morze chlupocze, a część ogrodu zajmuje niemały basen. W odległości spaceru dwie pyszne restauracje i dwie niewielkie plaże, a jak dysponujesz samochodem to całą wyspę masz w zasięgu. Vasso – właścicielka pensjonatu, starsza pani z uroczym i ujmującym uśmiechem. Przywita, poopowiada przeróżne historie, potowarzyszy w śniadaniu, które przyniesie Ci na taras, potem pożegna jak bliską rodzinę, że aż chcesz obiecać, że niedługo wrócisz… aż żal odjeżdżać…

🍀Nie sprawdziliśmy jak się ma TAVERNA MELTEMI, bo wsiąkliśmy tam gdzie podaje CAPTAIN NIKOLAS, a właściwie jego pędząca żona… (tak naprawdę to nie wiem, czy ona czasem nie jest samym Kapitanem Nicolasem, bo mężczyzny w staffie nie ujrzałem). Pędząca, witająca, zagadująca, uśmiechnięta, radosna! Być może jest nakręcona energią słoneczną, której nie mało na tych wysepkach, a być może wpadła do jakiegoś energetycznego eliksiru przygotowanego kiedyś dla dzieci z jej wioski, przez miejscową czarownicę, żeby wypiły po łyżeczce, dla lepszego samopoczucia i większych rumieńców na twarzy… (tak jak Gal Obeliks wpadł do napoju siły, kiedy indziej i gdzie indziej).

🍀Polecam leniwe, ciepłe wczasy na tej wsi, gdzieś na północy PÓŁWYSPU PALIKI na KEFALONII. A ceny… więcej niż przyzwoite… na każdą kieszeń, chyba…

🍀A co dzisiaj w planie? Leniwe basenowanie, a potem powolne przemieszczanie. Jedziemy północno-zachodnim brzegiem, podziwiamy widoki. Już nie wychodzimy na każdym zakręcie, może jedna fotka lub dwie. Rozmawiamy o rzeczach ważnych i nieważnych. Jest leniwie i słonecznie. Nie wysilamy się dzisiaj. Nawet drogę wokół zatoki pomiędzy LIXOURI a ARGOSTOLI przepływamy tanim promem. 

🍀W ARGOSTOLI jest dziwna LATARNIA ŚWIĘTEGO TEODORA. Budynek stosunkowo młody, bo z początku XIX w., zniszczona przez trzęsienie z 1953 roku, potem odbudowana, ale już jako romantyczna budowla na końcu uroczego cypelka, bez funkcji użytkowej przypisanej latarniom. Jest tylko po to, żeby cieszyć oczy i podsycać romantyzm w zakochanych, odwiedzających to miejsce.

🍀W ARGOSTOLI jest też dziwny most. Przecina kawałek ZATOKI ARGOSTOFOLSKIEJ w poprzek. Zamknięty dla ruchu kołowego, łączy miasto z… no właśnie nie do końca wiadomo z czym. Zaprojektował go w XIX w. architekt De Bosset, a mieszkańcy nazwali MOST DEVOSETO, chyba od zniekształconego nazwiska twórcy. Najdłuższy, kamienny most w Europie, przecinający kawałek morza, prawie 700 m drogi donikąd. Takie rzeczy tylko w Grecji…

🍀Jeszcze długie biesiadowanie w kolejnej nadmorskiej tawernie i z powrotem na ZAKYNTHOS. Zobaczymy co tam się tak naprawdę kryje…?

🌻DZIEŃ PIĄTY

🌻Wyspiarskie wakacje mają to do siebie, że nie musisz się spieszyć. Nie musisz rano pakować wszystkiego, jechać gdzieś prędko, żeby zobaczyć jak najwięcej, możesz spokojnie zacząć dzień od leżakowania. Możesz, bo taka wysepka jak ZAKYNTHOS jest do ogarnięcia. Najdalszy punkt znajduje się nie dalej niż godzinę jazdy samochodem. Oczywiście, że mógłbyś chcieć zobaczyć każde stare drzewo, każdą jaskinię, każdy klasztor, czy uroczą plażę, ale wtedy to i dwa miesiące mogłoby być mało. Ale jak chcesz tylko poczuć tutejszy klimat, zobaczyć co najważniejsze, to leżakuj. Leżakowanie to też przecież klimat greckich wakacji.

🌻Przyszedł czas, żeby wystartować. Dzisiaj żadne z nas nie ma ochoty przerywać słonecznych kąpieli, ale obowiązki wzywają. 

🌻Pierwsza na ruszt idzie PLAŻA PLAKAKI. Właściwie punkt widokowy nad plażą. Nie wiem jak to nazwać, ale wynagradza przerwanie leniuchowania z nawiązką. Błękit, lazur, turkus, biel skał, zieleń zarośli i kolory kwitnących kwiatów (zwłaszcza widok i zapach tymianku) przykuwa nas na dłuższą chwilę. Nad samo morze nie schodzimy, to prawie 200 m. Może połowę udaje nam się pokonać i zaczynamy wracać. 

🌻Znów robimy się głodni. W tej Grecji nie można spokojnie pozwiedzać, ciągle trzeba jeść. Kiedyś, podczas wizyty na NAXOS, mieszkaliśmy w sąsiedztwie tawerny prowadzonej przez długowłosego, siwego gospodarza. Cała rodzina nas obsługiwała, ale o gości, ich dobre samopoczucie i właściwy serwis, dbał ON sam. Nazwaliśmy go “El Greco”, choć knajpa nazywała się zupełnie inaczej. Dzisiaj trafiamy do EL GRECO pod takim właśnie szyldem. Przypominamy sobie tamte czasy jedząc ogromne porcje grillowanych mięs i owoców morza. Błogość nas dopada, ale czas jechać dalej.

🌻Następna jest wysepka CAMEO, połączona z lądem drewnianym mostkiem, takim jak z filmu o piratach. Wstęp 5 euro (w cenie mały prezent), za skałami zatoczka z suszącym się wielkim praniem. Podobno można całość wynająć na wesele albo na osiemnastkę na przykład. Troszkę pachnie komerchą, ale i tak jest przyjemnie. Na koniec dostajemy breloczki z własnymi podobiznami. Ufff, trochę za dużo słodyczy. Zmykamy zanim nas przyprawi o mdłości…

🌻Wychodzimy z CAMEO, zaczepia nas pani przy straganie Rent a Boat. Czy potrzebujemy jakichś informacji – spytała niewinnie? Nawet nie wiem kiedy i  jak to się stało, ale za chwilę siedzimy w łódce i płyniemy na żółwią wyspę MARATHONISI. Wielkie żółwie CARETA CARETA widzimy pod wodą, od czasu do czasu wypływają, żeby zaczerpnąć powietrza. Niestety żadne zdjęcie nie wychodzi. Plaża na wyspie, krótka kąpiel, wracamy, a potem szybko, bo zachód słońca. Po drodze na viewpoint natykamy się na piękną wioskę KERI. Nie możemy się oprzeć i wysiadamy. Kolorowe knajpki, biesiadujący ludzie, kwiaty… wszystko w pomarańczowym świetle. Ale radocha!

🌻Wracamy późno. Zrobił nam się intensywny dzień, a miało być tak spokojnie. Jutro musimy zobaczyć ten słynny WRAK. Być na ZAKYNTHOS i wraku nie odwiedzić, to byłaby duża nonszalancja. 

🪼DZIEŃ SZÓSTY

🪼Była taka postać – jeden z bohaterów słynnego „Paragrafu 22” – bardzo możliwe, że to sam Milo Minderbinder, który miał dziwną teorię w temacie: jak uczynić swoje życie dłuższym. Otóż Milo uważał, że należy jak najwięcej czasu spędzić w niewygodnej pozycji albo nudząc się lub też po prostu cierpiąc. Wtedy czas się dłuży i życie płynie wolniej, przez to żyje się dłużej…

🪼Ciekawa perspektywa, nieprawdaż? Ja jednak wolę inne spojrzenie. Niechże się dzieje! Niech natłok wrażeń zwala z nóg! Może wtedy faktycznie dzień upływa bardzo szybko, ale w pamięci rozciąga się do niewiarygodnych rozmiarów. Tak właśnie wygląda życie w podróży – rano wstajesz, a za parę chwil jest już noc. Gdy jednak pomyślisz o poprzednim piątku, to wydaje Ci się, że minął jakieś trzy tygodnie temu. Mnie zdecydowanie bardziej odpowiada ten rodzaj „rozciągnięcia czasu”, a Tobie?

🪼Do rzeczy jednak…

🪼PARALIA NAVAGIO (zwana też swojsko ZATOKĄ WRAKU), dziś jest niedostępna, wcześniej oblegana przez tłumy. Największa atrakcja ZAKYNTHOS. Nie zobaczyć wraku na tej wyspie, to tak jakby przy pierwszej wizycie na Krakowskim Rynku, nie wdepnąć do Kościoła Mariackiego. Przy drodze prowadzącej do portu w AGIOS NIKOLAOS mijamy jakieś 50 punktów oferujących rejs łódką do słynnej plaży. Wiosną tego roku, po wielkich protestach organizacji turystycznych, władze Grecji zamknęły dla masowego ruchu, słynną plażę. Nie jest na niej bezpiecznie! Erozja skał i drobne ruchy tektoniczne grożą osunięciem klifu i katastrofą, a zdarzało się, że na plaży przebywało na raz i tysiąc osób. Nie wolno nawet pływać w zatoczce. No i dobrze, bo co to za atrakcja siedzieć w niemiłosiernym upale, w takim tłumie, nie mogąc wykonać nawet jednego czystego kadru aparatem. Teraz łodzie z turystami podpływają, kapitan spokojnie obraca statek raz lewą burtą, raz prawą. Wszyscy mają czas na tyle fotek, selfiaków i filmów, ile tylko sobie życzą. A żar leje się z nieba taki niemiłosierny, że cały zapas wody z plecaków kurczy się prawie do zera w kilka chwil. Klify okalające zatokę nie pozwalają tu dotrzeć choćby najmniejszemu podmuchowi wiatru. Widok jest jednak wart tych kilku chwil cierpień.

🪼Już po raz drugi „zły los” pozytywnie odmienił życie mieszkańców wyspy. Najpierw statek PANAJOTIS, przewożący kontrabandę z Albanii, rozbił się na skałach zatoczki i osiadł w niej na stałe, powodując nieprawdopodobny wzrost ruchu turystycznego i możliwość rozwoju usług. Teraz zagrożenie katastrofą pozwoli, żeby wrak w zatoce pozostał dłużej nie „dotykany” przez miliony zwiedzających. Bo to że natura w końcu go zabierze, a statek przejdzie do historii rozłożony przez rdzę, zarejestrowany tylko na miliardach zdjęć, jest na 100% pewne. Może jednak potrwa to trochę dłużej…

🪼Kiedy dojeżdżamy na punkt widokowy nad NAVAGIO, widok jest jeszcze lepszy niż ze stateczku wycieczkowego. Niby oczywistość, bo z góry jakoś wszystko wydaje się bardziej atrakcyjne, ale popołudniowe światło robi swoją robotę. 

🪼Reszta dnia mija pod różnymi znakami. Jeszcze podczas rejsu zażywamy kąpieli w błękitnych jaskiniach, z niesamowitymi refleksami od białych skał (Magdalena konsekwentnie pozostaje przy kąpieli słonecznej), oglądamy 2500-letnie, wciąż owocujące, drzewo oliwne (mówią, że najstarsze na świecie – chwila refleksji i uświadamiasz sobie, że pamięta właściwie całą naszą historię), spędzamy kilka chwil w wieczornej stolicy wyspy (nic ciekawego), żeby trafić tamże do kościoła AGIOS DIONYSIOS (wnętrze zapiera dech) i… i jemy (veal steak 800 – myślałem, że ta liczba oznacza jakiś rodzaj mięsa, a nie że będę go musiał zjeść prawie kilogram, jak się później okazało), ale to oczywiste w hedonistycznej Helladzie🍀☺️

🪼Dzisiaj Zielona Noc na tych koloniach, muszę wysmarować klamkę do łazienki pastą do zębów. Ależ będzie ubaw…

🐠DZIEŃ SIÓDMY

🐠Nietypowa sytuacja. Lot do Wiednia będzie dopiero wieczorem. Zwykle mieliśmy wyloty-powroty albo rano, albo w ciągu dnia. Mamy kilka dodatkowych godzin. Zielona noc minęła, zaczyna się zielony dzień. Nie śpieszymy się (mała wyspa, a przecież jesteśmy tu dzień dłużej niż planowaliśmy). Magdalena toczy mały bój o dodatkową godzinę w pokoju. Udaje się. Nie zawsze tak jest, ale dzisiaj możemy dłużej poplażować u Stefanii.

🐠Stefania przysporzyłaby tematu na oddzielną opowieść, ale kilka słów o niej. Pierwsze wrażenie robi fatalne. Zaczyna witać gości od tego czego nie wolno. Nie lubię takich powitań, ale 3 noce wszędzie da się wytrzymać. W trakcie pobytu okazuje się, że wszystko jest na głowie Stefanii. Jej mąż, nazwałem go w myślach Stavros, jest całkowicie podporządkowany, ale wymaga sterowania takiego jak z pilota do telewizora. Naciskasz guzik i masz, bez naciskania nie działa. Brakuje potraw przy śniadaniu, Stavros patrzy, Stefania przebiega jak chmura z gradem, Stavros zaraz uzupełnia braki. Trzy panie mordują się z rozłożeniem parasola na naszej mini-plaży, mignęła Stefania, nacisnęła guzik i dopiero teraz Stavros powoli przechodzi i rozkłada wszystkie parasole. Poza tym Stefania sprząta, ściera podłogi, czyści markizy i… i naprawdę dba o gości. Tylko mogłaby nauczyć się uśmiechać, wtedy może byśmy się jej wszyscy mniej bali. Stefania i Stavros mogliby być owocem ognistej miłości przyjezdnej Austriaczki i miejscowego Greka. Ona przyjechała na wakacje, przeżyła płomienny romans, wyszła za mąż, a potem się zaczęło. Stavros uśmiechał się jak zawsze, ale jedyne w czym był naprawdę dobry, to romansowanie. Stefie musiała wziąć budowanie wspólnej przyszłości we własne ręce. I wzięła, a potem przestała się uśmiechać… (postacie, niektóre imiona i zdarzenia pochodzą z wyobraźni autora).

🐠Dzisiaj dzień plażowy. Pierwsza idzie PARALIA XIGIA, zatoczka SPA, bo woda tutaj ma smak i zapach siarki, a kolor mlecznego turkusu. Jest śliczna, malutka, ale bardzo tłumnie odwiedzana przez turystów. Plaża jest pod klifem, a bar na klifie. Nikomu by się nie chciało wchodzić do góry, ale jest rozwiązanie. Lina z koszykiem. Składasz zamówienie na dole i zaraz zjeżdża koszyk pełen wszelkiego, smacznego dobra. Prosty i tani sposób na zwiększenie obrotów baru.

🐠My decydujemy się na pożegnalny lunch w EPSILONIE, knajpie przy tym dodatkowym noclegu (BEL MOMENTO APARTMENTS), co nam wypadł na ZAKYNTHOS z powodu odwołanych promów. Jem największego i najpyszniejszego kalmara w życiu, a lubię kalmary i uważam się za znawcę. Kurczę, jesteśmy tu drugi raz w życiu, a żegnają nas jak bliską rodzinę. Greccy wyspiarze są bardzo serdeczni.

🐠Na koniec trafia nam się perełka. Jedziemy na drugą stronę wyspy, żeby zobaczyć PORTO LIMNIONAS, małą zatoczkę o której powiedzieli nam zaznajomieni dwa dni wcześniej Polacy. Nie nastawiamy się na takie WOW, chcemy po prostu spędzić w miłym miejscu jeszcze z dwie godziny. Ale WOW jest absolutnie konieczne i uzasadnione. Lazurowo-granatowy język morza wciska się pomiędzy beżowe skały. Skały tylko dołem są beżowe, bo już kilka metrów nad wodą przechodzą w bujną zieleń. Znów widzę fioletowe kępki tymianku. Cudowny spleen. Zażywamy kąpieli, konsekwentnie Magdalena – słonecznej, ja – morskiej. 

🐠Czas wracać! Wygrzani, wypoczęci, w dobrych nastrojach. Dobrze, że mamy lot do Wiednia. Jutro w planie mała przypominajka. Byliśmy w stolicy Austrii jakieś 30 lat temu, autostopem, jako świeżo upieczona studencka para – ciekawe jak go znajdziemy teraz…

🐠Serdeczności. Wojt i Magd Cz

👀WARTO ZOBACZYĆ:

➡️ZAKYNTHOS

  • ARGASSI BRIDGE – takie rzeczy tylko w Grecji! Piszą, że to starożytny most wenecki, ale powstał w początkach XIX w., więc jaki starożytny? Podobno to pozostałość po starej, kamiennej drodze biegnącej wzdłuż wybrzeża. Samo ARGASSI jest miejscowością bardzo turystyczną, a sam most jest na plaży w otoczeniu hoteli.
  • GÓRA SKOPOS i stojący prawie na szczycie MONASTERY PANAGIA SKOPIOTISSA. Mały klasztor robi ogromne, mistyczne wrażenie. W obecnym kształcie został zbudowany przed 1624 r., ale na ruinach wcześniej istniejącej świątyni. Widoki niesamowite – z trzech stron morze. Poniżej kościoła przyjemna knajpka oferująca zimne napoje, owoce, lody i kawę. Warto coś kupić, wyłożyć się na leżaku i kontemplować. 
  • PARALIA PLAKAKI – cudowny widok z wysokiego klifu. Mały parking i miejsce, gdzie koniecznie należy zrobić 1000 zdjęć. Jest możliwość zejścia w dół na skalistą plażę. Są nawet kamienne schody do podnóża skały. Nie wiem co jest na samym dole, bo to ponad 200 m w dół. Zszedłem jakieś 100 m, zrobiłem drugie 1000 zdjęć i zawróciłem. Byli śmiałkowie, którzy zwiedzali skałę od jej stóp, ale nie było ich wielu.
  • Wyspa CAMEO – urocza, mała wysepka z cukierkową zatoczką, nad którą ktoś rozciągnął sznur i rozwiesił wielkie prześcieradła imitujące pranie. W zatoczce jest bar i mała skalista plaża. CAMEO jest zwane WYSPĄ ŚLUBÓW, bo jest dość popularnym, wynająć ją na taką ceremonię i party tuż po niej. Wyspę z ZAKINTHOS łączy drewniany mostek. Jak masz ochotę na takie zwiedzanie, to nie podczas zachodu słońca, bo wyspę zamykają o 19.00
  • Wyspa MARATHONISI – wyspa żółwia, w kształcie żółwia. Nieciekawa z wyglądu, ale atrakcją jest plaża z żółwimi gniazdami. Dostępny jest tylko wąski pas piasku przy morzu, a głębiej jest obszar ogrodzony, na który nie wolno wchodzić. Nie widzieliśmy żółwich jaj, a jedynie zaznaczone miejsca, gdzie powinny się znajdować.
  • KERI – kolejna grecka miejscowość, gdzie tradycja miesza się ze współczesnością, ale na korzyść tradycji. Pięknie wygląda w popołudniowym, wieczornym słońcu.
  • PARALIA NAVAGIO (lub ZATOKA WRAKU) – Wrak statku Panajotis jest tam od całkiem niedawna. Cała historia wydarzyła się w 1982 roku. Ostatni właściciel statku parał się po prostu przemytem. Załoga natknęła się na patrol i miała dwa wyjścia: albo skonfrontować się z policją morską, albo uciec. Wybrali ucieczkę, a statek pchnęli na pełnej mocy, z przywiązanym sterem, w kierunku zatoki. Od tego czasu słynny WRAK, rdzewiejący w ZATOCE ŚWIĘTEGO JERZEGO przysparza niesamowitych obrotów wyspie mieszkańcom wyspy ZAKYNTHOS.
  • BLUE CAVES – Błękitne Jaskinie znajdujące się na północno-zachodnim krańcu wyspy. Świetne miejsce do zażywania kąpieli, ćwiczenia skoków z burt statku, cieszenia oczu błękitnymi refleksami morskiej wody.
  • W miejscowości EXO CHORA znajdziesz na głównym placu jedno z najstarszych drzew na świecie. Tutejsze Drzewo Oliwne (Elaeagnus angustifolia) ma podobno ponad 2500 lat. ZAKYNTHOS się chwali, że jest najstarsze wśród wszystkich drzew, ale ja już widziałem najstarsze drzewo na KRECIE, w hiszpańskiej CORDOBIE i pewnie gdzieś jeszcze, gdzie nie pamiętam. Każda sroczka swój ogonek chwali.
  • Kościół AGIOS DIONYSIOS w mieście ZAKYNTHOS – piękne miejsce z wenecką camapanillą. Z zewnątrz nie wygląda aż tak atrakcyjnie jak wewnątrz. Kościół nie taki stary, z początku XX w. Warto wejść i podziwiać bogate zdobienia i cudownie pomalowane ściany.
  • PARALIA XIGIA – zatoczka z zapachem siarki. Naturalne SPA. Można skorzystać z miejscowej glinki i obłożyć ciało. Kąpiel w siarkowej wodzie też pomoże odzyskać urodę nawet najmniej urodziwym.
  • PORTO LIMNIONAS – piękna zatoka z przejrzystą niebieską wodą. Schodzi się z wysokiego klifu na część płatną – z kawiarnią, barem i restauracją, oraz także bezpłatną – bez tych wszystkich atrakcji. Nad wodą znajduje się kilka miejsc, gdzie możesz wypożyczyć kompletny sprzęt do nurkowania, takiego z rurką, ale z butlą też. 

➡️KEFALONIA

  • PARALIA PETANI – cudowna zatoczka. Dla mnie osobiście dużo ładniejsza od promowanej MYRTOS. Na dole znajdziesz plażę pełną leżaków i całkiem przyzwoitą restaurację (raczej tawernę).
  • GEROGOMPOS LIGHTHOUSE – latarnia morska na skaraju kefalońskiego PÓŁWYSPU PALIKI. Niecodzienne miejsce, zwłaszcza podczas zachodu słońca. Niestety prowadzi do niego tylko szutrowa, niewygodna droga. My zostawiliśmy samochód w połowie i doszliśmy do latarni piechotą. Podobno można wynająć tu pokój lub nawet pokoje. Tylko jak tu dojechać, pod samą latarnię, z gratami, chyba tylko 4×4.
  • JASKINIA MELISSANI – jaskinia z lazurową wodą. Jeziorko w jaskini jest podobno słodkowodne (nie próbowałem), co wcale nie przeszkadza mu być pięknym. Wrażenia bardzo miłe, choć wycieczka łódką jakaś taka krótka.
  • ASSOS – sztandarowa atrakcja Kefalonii. Miasteczko na przewężeniu małego półwyspu. Na szczycie tego ostatniego stoi majestatycznie wenecka twierdza. ZAMEK ASSOS nie jest bardzo atrakcyjny, w zasadzie są to zaniedbane ruiny, ale droga do niego i z powrotem – cudowna.
  • PARALIA MYRTOS – podobno najlepsza i najpiękniejsza na całej Kefalonii. Zostańmy przy tym podobno, może ja się nie znam. Kąpiel w morzu bardzo miła.
  • PLAŻA XI – mała, wąska plażyczka na samym końcu PÓŁWYSPU PALIKI. Podobno woda i błoto tutejsze, mają właściwości lecznicze. Ładnie wygląda o zachodzie słońca.
  • MOST DEVOSETO w ARGOSTOLI – najdłuższy (ponad 700 m) kamienny most do nikąd, w Europie. Miły spacer. Samo ARGOSTOLI nie jest zbyt atrakcyjne, a most robi naprawdę pozytywne wrażenie. Szkoda, że wieczorem nie było nam dane pospacerować – pewnie atmosfera jest tu, taką porą, cudowna.
  • LATARNIA ŚWIĘTEGO TEODORA W ARGOSTOLI – znów romantyczne miejsce na obrzeżach ARGOSTOLI. Odbudowane po wielkim trzęsieniu ziemi z 1953 r. nie ma funkcji latarni morskiej. Otoczenie morza i płytkich, prześwitujących przez wodę, skał jest bardzo miłe.

👆WARTO WIEDZIEĆ

  • Promy na Kefalonię odpływają z portu w AGIOS NIKOLAOS. Tam możesz zostawić samochód, jeżeli wybierasz się na jeden dzień z jakąś zorganizowaną grupą. Jeżeli jednak wybierasz się wraz ze swoim pojazdem, warto wcześniej zarezerwować miejsce i kupić bilet. Bilety można zarezerwować w biurze w mieście ZAKYNTHOS pod numerem +30 2695 023984
  • JASKINIA MELISSANI – jeziorko słodkowodne ma połączenie z morzem w ARGOSTOLI. Podobno woda płynie z jeziorka w kierunku morza aż 14 dni. Sprawdzono to kiedyś wsypując specjalny barwnik pod skałami MELISSANI. Po dwóch tygodniach ślady barwnika stwierdzono w ARGOSTOLI.
  • Pomiędzy LIXOURI a ARGOSTOLI kursują promy. Szkoda czasu na powtórne objechanie zatoki, kiedy można sobe skrócić czas i jeszcze popływać statkiem. Niezbyt droga przyjemność – za nas dwoje i samochód zapłaciliśmy 12 euro. Chyba więcej wyszłoby za paliwo, nie mówiąc o straconym czasie.
  • Można kursować samochodem pomiędzy wyspami, ale trzeba uzyskać pozwolenie (czasem za dopłatą) w firmie wynajmującej. Chodzi o ubezpieczenie samochodu na czas przeprawy i na drugiej wyspie. Można też wybrać się na jednodniową wycieczkę na Kefalonię i skorzystać z grupowej wycieczki autokarem lub busem. Mnóstwo firm oferuje tego typu wyprawy.
  • ZATOKĘ WRAKU lepiej zobaczyć z punktu widokowego. Rejs warto rozważyć w swojej marszrucie, ale bardziej z powodu kąpieli przy BLUE CAVES.
  • Jak wrak się rozpadnie to bardzo dużo ludzi straci pracę. Ilość rejsów i turystów przewożonych do NAVAGIO jest ogromna. Wrak zżera rdza i to widać. Oczywiście pewnie będzie mnóstwo rejsów do jaskiń wkoło wyspy, ale to z całą pewnością nie będzie ta skala. 
  • Po drodze do punktu widokowego na ZATOKĘ WRAKU jest miasteczko VOLIMES. Mnóstwo tam sklepików z lokalnymi produktami i pamiątkami. Na pozór wygląda, że to tzw. “szmelc, mydło i powidło”, ale naprawdę warto się zatrzymać. Pamiątki wyglądają na miejscowe (na pewno nie chińskie)

👍POLECAM

➡️ZAKYNTHOS

  • PORTO FINO CAFE niedaleko za północnym krańcem miasta ZAKYNTHOS, nad samym morzem. Miejsce na pozór pełne porozrzucanych resztek po dobrej imprezie. Jednak po bliższym przyjrzeniu stwierdzasz, że tak zostało specjalnie przyozdobione.
  • EPSILON – pewnie knajpek takich jak ta, zlokalizowana przy BEL MOMENTO APARTMENTS jest na tej wyspie wiele, ale my przyjechaliśmy głodni, zostaliśmy ugoszczeni przepysznym jedzeniem, z widokiem na falujący błękit. Stąd dodatkowy sentyment. Przyjechaliśmy drugi raz, na mniejszym głodzie i wrażenia smakowo-widokowe były jeszcze lepsze. Warto!
  • STEFANIA APARTMENTS – opisywałem Stefanię, która trochę nieporadnie, z jakimś niewłaściwym drylem i nerwem prowadzi swój biznes. Jednak przy bliższym poznaniu Stefania zyskuje, a miejsce jest naprawdę godne polecenia. Kilkanaście apartamentów, każdy z balkonem lub tarasem, z widokiem na morze. Przed apartamentami spory placyk z leżakami i bezpośrednim dostępem do morza. Pomiędzy kamienną plażą a budynkiem znajduje się super basen. Miejsce ciche i spokojne, mimo że pełne ludzi, przynajmniej w czerwcu.
  • TAVERNA EL GRECO – duża tawerna niedaleko wyspy CAMEO. Atmosfera jak to w greckiej tawernie. Minus za brak ładnego widoku. Wystrój wnętrza tarasu rekompensuje trochę tą niedogodność.
  • TAVERNA XIGIA – ooooo tu jest i widok, i dobre jedzenie, i przemiła obsługa, i wszystko co powinieneś przeżyć w greckiej tawernie. Cudowne miejsce blisko plaży XIGIA. To tutaj możesz zjeść cielęcego steka o wadze prawie kilogramowej.

➡️KEFALONIA

  • MEZZAO APARTMENTS – po prostu raj. Najmilsze miejsce w jakim kiedykolwiek byłem. O Vasso – właścicielce tego uroczyska, piszę obszerniej w tekście powyżej.
  • CAPTAIN NIKOLAS FAMILY TAVERN – nie wiem ile gwiazdek Michelina musiałaby dostać pani Kapitan, żeby zrównoważyć jakość tego co podaje i sposób w jaki obsługuje gości. Widok jest – jak najbardziej.
  • AVITHOS PREVIEW TAVERNA – tawerna w pobliżu miasteczka PESSADA, gdzie przybijają promy z ZAKYNTHOS. Ma wszystkie atrybuty jak wszystkie knajpki powyżej. Drewniany taras z widokiem na morze i pobliską wysepkę też jest.

Dodaj komentarz

Ostatnio dodane


Obserwuj mnie w Social mediach!

„Ciasto Marchewkowe i Kawa”